3 lata po wydaniu 99 Live Gilby wydał wreszcie swój czwarty studyjny solowy album.
Zaprosił na niego wielu znakomitych gości: Teddy’ego Andreadisa, Traciiego Gunsa, Erica Singera, Dereka Sheriniana, czy Kyle’a Vincenta. A to jeszcze nie wszyscy, warto zapoznać się z całą listą. Swag stanowi kontynuację obranego wcześniej przez Clarke’a kierunku – w stronę rocka lat 70-tych,80-tych. Nie sposób nie zauważyć, że komponowanie melodyjnych, łatwych w odbiorze piosenek jest dla Gilby’ego wyjątkowo proste. Zresztą widać to było już chociażby na Pawnshop Guitars.
Jednak Swag wydaje się dziełem niemal równie dobrym.
Zaczynamy bowiem od przebojowego “Aliena”, poprzez nie mniej ciekawe “Under the gun”, czy “Crocodile Tears”. Potem tempo na chwilę “siada” w “Broken Down Car” , by Gilby mógł nas zaskoczyć w jednym z najlepszych kawałków na płycie, mianowicie w “Margaricie”. Ta ballada jest jednym z moich ulubionych utworów w całej twórczości Gilby’ego. Po “Margaricie” jak po spotkaniu z niektórymi kobietami ( i alkoholem) czujemy,ze jesteśmy nikim ;), więc tytuł następnego kawałka “I’m nobody” nie zaskakuje.
Potem nadchodzi “Judgement Day”, podczas którego mamy “bać się psów” 😉
I wreszcie na koniec przebojowe “Heart of chrome” okraszone dawką “Warm Country Sun”.
Jednak Gilby nie tylko komponuje, ale i edukuje muzycznie, zwracając uwagę na artystów znaczących wiele w historii muzyki. Oprócz oczywistych nawiązań do jego ulubionych The Beatles, czy Rolling Stones na Swag znajdziemy także cover piosenki Davida Bowiego “Diamond Dogs”.