Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce …
Zaraz, zaraz, to nie ta bajka.
Znacie? To posłuchajcie…
W czasie gdy Gunsi rozmieniali się na drobne kłócąc i zasadniczo nic nie robiąc, Ron Thal, zwany także Bumblefootem, odważył się nie tylko zagrać, ale i zaśpiewać na swoim drugim krążku -” Hermicie”.
Był to rok 1997 i nikt z nas nie mógł wtedy przypuszczać, że już za kilka lat Ron dołączy do Gunsów. Mało tego, nic w jego grze nie wskazywało, że moglibyśmy zaakceptować go w tej roli.
Płytę nagrano pod szyldem Ron Thal, wytwórnia przejęła wszelkie prawa do wydawnictwa, podobnie zresztą jak wcześniej do “Adventures of Bumblefoot”, więc gitarzysta nie miał zbyt wiele do gadania zarówno w kwestii zawartości muzycznej, jak i oprawy.
Dlatego część nagranych na płytę piosenek wyleciała z niej i znalazła się na kolejnym albumie Rona, o którym już swego czasu pisałem.
Cięcia dotknęły także wkładkę, na której znalazły się teksty zaledwie czterech utworów.
No, ale tak czasem bywa, gdy się za bardzo zawierzy wytwórni, o czym nie tylko Ron miał się przekonać.
Okładka być może niezbyt zachęcająca, a zawartość płyty?
Przyznam się bez bicia, że Hermit nie jest moją ulubioną płytą Rona.
Jeden z pisarzy powiedział kiedyś, że pisanie książki to jak kochanie się podczas wyrywania zęba. Gdyby był muzykiem zapewne powiedziałby to samo o nagrywaniu płyty. Proces nagrywania ostatniej płyty Gunsów mógł przypominać wyrywanie zęba ( i to metodą chałupniczą 😉 ), podobnie mogło być z płytą Rona, jeśli chodzi o relacje z wytwórnią i presję, jaką wywierano na młodym artyście.
Dodatkową presje nałożył na siebie on sam postanawiając śpiewać, bo wiadomo,że raczej niewielu gitarzystów jest w stanie podołać dodatkowemu obowiązkowi na tyle dobrze, żeby nie narazić się fanom.
Tak,czy inaczej nagrania z “Hermit” pokazały, że Ron śpiewać jednak potrafi.
Może nie tak dobrze, jak Axl, czy inni wielcy wokaliści,a le na potrzeby płyty wystarczyło.
Gdy do niezłego wokalu dodamy znane nam z innych płyt Rona ciekawe pomysły na bardzo pokręcone dźwięki i inspirujący miszmasz gatunkowy, to odkryjemy, że warto przynajmniej raz w życiu przesłuchać taką płytę.
Warto raz, ale czy warto więcej? Myślę, że o tym decydują indywidualne preferencje każdego z nas. Do wielu muzyka z “Hermit” nie trafi, gdyż w większości określiłbym zawartość płyty mianem utworów muzycznych,a nie piosenek 😉 Dużo tu różnych pomysłów, często zaskakujących, ale też i niespójnych. Czasem ma się wrażenie; zresztą całkiem słuszne, że część utworów została w jakimś momencie odrzucona, z kolei inne były nagrywane na szybko, by zmieścić się w jakimś, ściśle określonym, terminie.
Jednego wszakże możemy być pewni: Mr Ron “Bumblefoot” Thal pokazał na Hermicie pełnię swoich umiejętności w tym czasie.
Jest charakterystyczny, rozpoznawalny, momentami trudny w odbiorze, ale raczej nikt nie pomyli go z nikim innym. Słuchając nowszych płyt i lepszych pomysłów będziemy mieli świadomość, że gdzieś, kiedyś Ron grał już podobnie, co wcale nie oznacza w tym wypadku autoplagiatu, a jedynie udoskonalenie swojego stylu.
W kwestii dostępności płyty nie mam niestety dobrych wiadomości.
Jak wspomniałem wcześniej prawa do płyty ma ówczesna wytwórnia Rona, a nakład wydawnictwa został wyczerpany, dlatego najlepiej będzie poszukać płyty na różnego rodzaju aukcjach. Być może niedługo doczekamy powtórnego wydania jej, jak to się stało niedawno z “Adventures of Bumblefoot”, ale póki co musimy się uzbroić w cierpliwość, bądź liczyć na dobre ceny na internetowych aukcjach chociażby.
Jednym z utworów na płycie jest “I Can’t Play The Blues”. Kto by pomyślał,że parę lat później Ron tak często będzie grał The Blues właśnie… Zapewne stąd zmiana tytułu piosenki Gunsów 😉